<< Piszę, słuchając Astrud Gilberto. Śpiewa o łagodnym deszczu, padającym pewnie w Rio de Janeiro. Słowa właściwie się nie liczą, bardziej muzyka i ciepły tembr głosu. Deszcz pada niezależnie od biegu historii, poza nią, pozwala cieszyć się chwilą. Zaprasza do krainy magicznych rytuałów, dobrych duchów, może nawet do świata jakiejś religii i jej zazdrosnych kapłanów. Dobroczynny deszcz pobudza zmysły delikatnie, idyllicznie, a jednocześnie stanowczo i konkretnie – jak pióropusz przy nakryciu głowy Holofernesa muska łydkę Dawida w słynnej rzeźbie Donatella na cokole we florenckim Muzeum Bargello. Nie przywołuję tej rzeźby bez powodu. Jest to świadectwo mojego wyostrzenia zmysłów, a jednocześnie ukłon w stronę narratora, wysłańca diegesis, strażnika niezależności sztuki, także tego pisania. „Sztukę mamy po to, aby nie zniszczyła nas prawda” – twierdził podejrzliwy w stosunku do Platona Nietzsche.>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz